
Ciche pękanie w szkołach
Kiedy nauczyciele występują, ale powoli się łamią
Ciche pękanie u nauczycieli to ukryte zjawisko, w którym nauczyciele nadal osiągają dobre wyniki w pracy, ale powoli tracą zaangażowanie i motywację. W klasach pełnych nieuporządkowanej zabawy, nauki inspirowanej Reggio, warsztatów i konferencji dla rodziców, to subtelne wypalenie po cichu rozwija się - wpływając zarówno na nauczycieli, jak i uczniów.
Ciche pękanie u nauczycieli
Quiz i wyzwania dla pracowników
Wciąż pamiętam to spotkanie pracowników - to, które wciąż wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Po długim dniu, szeptach o programie nauczania, inspekcjach i zmianach w polityce, zostaliśmy wezwani do pokoju. Napięcie rosło. O co tu chodzi? Kolejne warsztaty? Kolejna "refleksja"?
Zamiast tego lider uśmiechnął się i ogłosił, "Zacznijmy od zabawnego quizu!"
Pytania posypały się jak lawina w zwolnionym tempie:
"Kiedy to dziecko wykazuje cechy profilu ucznia w działaniach artystycznych? Jak połączyć to z dociekaniem w matematyce? I który atrybut IB pojawia się, gdy dziecko maluje, buduje z luźnych części lub bada konfiguracje inspirowane naturą?".
Po godzinach uczenia, nadeptywania na klocki Lego, wycierania nosów, sędziowania w małych sporach o kredki, mój mózg rozejrzał się i zobaczył... kurz. Czysty pył. Chciałem biec szybciej niż meteor, żeby tylko uciec z budynku szkoły. Szczerze, kto chce zostawać dłużej po godzinach? Na litość boską!
Niektórzy współpracownicy kiwali głowami jak doskonale wyszkolone manekiny. Inni szeptali o planach obiadowych lub praniu. A reszta? Mózgowcy. Dosłownie, Jedyną rzeczą, która wciąż działała w naszych umysłach, było: Niech to się szybko skończy... po prostu... niech... to... się skończy.
Ja oczywiście nie mogłem się oprzeć. Lubiłem zadawać pytania. Zawsze lubiłem warsztaty - nawet te performatywne. Coś do nauczenia się, może coś do przemyślenia. Ale najwyraźniej ciekawość sprawiła, że niebezpieczne. Koledzy szeptali, "Aneta, proszę... nic nie mów. Żadnych pytań. Miejmy to już za sobą". Hahaha. Próbowałem, naprawdę próbowałem. Szeptałem do siebie: Po prostu trzymaj to razem. Niech to się szybko skończy. Oddychaj.
Pod koniec sesji, siedząc na tej przypominającej scenę sali, dosłownie trzymałem bańki w ustach, aby nie wybuchnąć śmiechem, westchnieniem lub płaczem. Absurd, wypełniony kurzem mózg, performatywna refleksja na temat empatii, cech uczniów i warsztatów - wszystko naraz wybuchło.
Ciche pękanie u nauczycieli
Chaos i nauka w klasie
Tymczasem moja klasa... och, to był inny wszechświat. Malowanie, budowanie z luźnych części, odkrywanie inspirowanych naturą konfiguracji - to było to, czym żyły moje dzieci, a ja uwielbiałam być w tym z nimi. Bałagan, chaos, zabawa w pełnym zanurzeniu - to była magia.
Czasami inni nauczyciele zadawali mi pytania - lub obserwowali mnie - zwykle ci, którzy nie mieli pojęcia, nie byli zainteresowani postrzeganiem nauczania jako czegoś fajnego także dla dorosłych. "Nie możesz po prostu pozwolić im grać". powiedzieliby. "Muszą nauczyć się pisać, liczyć, w standardowy sposób". Ale uczyli się - tylko inaczej. Pisanie pędzlami, rękami, na różnych powierzchniach; liczenie podczas budowania wież; zauważanie wzorów podczas odkrywania luźnych części. Nie wszyscy rozumieli to podejście, ale dla mnie było jasne: nauka ma miejsce, gdy radość i ciekawość prowadzą. Obserwowanie tych momentów potwierdziło, dlaczego uwaga poświęcona doświadczeniom dziecka ma znaczenie - i po cichu podsyciło refleksje, które łączą się z szerszym obrazem cichego pękania.
Moje dzieci były brudne, zajęte, ciekawe, odkrywcze. Eksperymentowały każdym zmysłem, w pełni pochłonięte swoim światem. Klocki, farby, piasek, liście, glina, luźne części, woda, patyki - co tylko chcesz. To właśnie tam nauka kwitła, gdzie empatia, kreatywność i dociekanie ożywały naturalnie, a nie na slajdzie PowerPoint. To tam radość i nauczanie doskonale się przenikały.
Ciche pękanie u nauczycieli
Skradzione pomysły i uznanie
Ciche pękanie pochodzi również ze świata poza klasą. Weźmy na przykład pomysły. Pewnego razu wspomniałem moim współpracownikom o prostym pomyśle. Zignorowany. Nic. Po kilku dniach znów się pojawił... ogłoszony przez kogoś innego jako "genialny". Ja? Żadnego uznania.
Kiedy się z nimi skonfrontowałem, wzruszyłem ramionami i klasycznie: "Powiedziałeś? Hmm... Nie wiem!"
Słyszałem, że słowa i energia "idą do wszechświata", więc uważaj, co mówisz. Cóż, wszechświecie, dzięki za recykling moich słów bez nagłówka! Dodajmy do tego trend w mediach społecznościowych mówiący o tym, że "to, jak konstruujesz swoje zdania, ma znaczenie" i nagle zastanawiam się: czy mam pisać scenariusz do wszystkiego, co mówię? Punktory, frazy, notatki fleksyjne? A potem dzieci rozlewają farbę lub rozrzucają luźne części pięć minut później...
To wyczerpujące. Zabawne, owszem. Ale wyczerpujące. I po cichu tworzy się kolejne pęknięcie.
Przedstawienie, obserwacja i teatr rodzicielsko-nauczycielski
Następnie są SLC i konferencje dla rodziców, gdzie zasada pięciu minut wisi nad każdym spotkaniem. Jasne, efektywność ma znaczenie - ale kiedy rodzic naprawdę chce porozmawiać, podzielić się obawami, usłyszeć o swoim dziecku poza listą kontrolną, sztywne trzymanie się harmonogramu wydaje się... robotyczne. Jako nauczyciel czujesz, jak ważne jest budowanie prawdziwych relacji, słuchanie z obecnością, a nie tylko zaznaczanie pól. Niektórzy rodzice mogą zadawać irytujące pytania - ale te pytania wynikają z troski, zmartwienia lub ciekawości i zasługują na przestrzeń.
Widziałem, jak przełożeni grzecznie wyprowadzają rodziców, gdy "czas się kończy", i rozumiem to - ale nie mogę być tak oschły. Muszę w pełni odpowiedzieć na ich obawy, nawet jeśli wydłuża to czas. Empatyczny, ludzki kontakt nie polega na kontrolowaniu liczby przyjęć lub zgodności - chodzi o zaufanie, zrozumienie i szacunek. Dlatego też często moje spotkania odbywały się jako ostatnie, z opóźnieniem w stosunku do innych nauczycieli. I być może jest to również cichy sygnał tworzących się pęknięć: równoważenie presji harmonogramów z ludzką potrzebą więzi.
Obserwacje w klasie nie są wcale łatwiejsze. "Po prostu ucz naturalnie, jakby nikt nie patrzył". Naturalny? Jasne, ale wszyscy to obserwują. Każdy wieżowiec zawala się pod kontrolą, każdy eksperyment jest oceniany. I zamiast się uczyć, mruczymy: "Czy możemy to odbudować później?". Wszystko w imię utrzymania "płynności".
Ciche pękanie rozwija się tutaj: w luce między tym, co my powiedzieć ma znaczenie i co my na żywo. Wydajność kontra rzeczywistość. Zewnętrzne oczekiwania kontra wewnętrzna prawda.
Refleksje i wewnętrzna mądrość
Czego uczy ciche pękanie?
-
Granice: Ile z siebie dajesz pracy, która nie należy do ciebie?
-
Świadomość: Zauważanie, kiedy mózg zamienia się w pył, kiedy humor jest jedynym narzędziem przetrwania.
-
Obecność: Utrzymywanie radości, ciekawości i miłości do swoich uczniów, nawet gdy warsztaty i spotkania cię wyczerpują.
Pewien miły przyjaciel wziął moją głośną, sarkastyczną tyradę, dopracował ją, ubrał w profesjonalnie brzmiący język i przedstawił mi ją z powrotem. Ledwo ją rozpoznałem. To była moja myśl, ale odzwierciedlała również to, jak łatwo można przekręcić słowa, gdy nie jest się ostrożnym.
Czasami przełożeni lub współpracownicy chętnie wplatają się w twórczą pracę, tworząc genialne, urojone lub niepotrzebne rezultaty. To działa dla nich, ale nie dla mnie. Hahaha. A jednak kiwamy głowami, uśmiechamy się, kończymy zadanie, przetrwamy.
Nawet w absurdzie, w wyczerpaniu, ciche pękanie prosi nas o zauważenie siebie, słuchanie i uczenie się, zanim pęknięcia staną się pęknięciami. Aby utrzymać to, co ważne: autentyczność, ciekawość, empatię i radość.
Ciche pękanie u nauczycieli
Lekcje i spostrzeżenia
-
Ciche pękanie jest subtelne, często niewidoczne, ale niebezpieczne, jeśli zostanie zignorowane.
-
Rozwija się w środowiskach, w których wydajność przeważa nad obecnością, a słowa są źle słyszane lub błędnie przypisywane.
-
Obserwuj siebie: gdzie tworzą się pęknięcia? Co wyczerpuje twoją energię, a co ją napędza?
-
Chroń swoją radość i ciekawość - zwłaszcza w klasach wypełnionych niechlujnymi, magicznymi, inspirowanymi naturą eksploracjami.
-
Humor jest twoim kołem ratunkowym. Śmiej się z absurdu, zanim pożre cię żywcem.