

Kiedy nasi synowie się łamią, a my tego nie widzimy
Kiedy chłopcy przerywają po cichu
"Może i wygląda na dorosłego, ale w środku wciąż się buduje. A czasami pęka tam, gdzie nikt nie widzi".
Zwykle piszę i zastanawiam się nad moimi głębokimi korzeniami w edukacji wczesnoszkolnej - o maluchach, ich łagodnych rytmach, ich niewypowiedzianych prawdach. Ale dzisiaj zapraszam do powiększenia i spojrzenia na inny etap życia. Ten, który często źle oceniamy, nadmiernie upraszczamy lub ignorujemy. Wiek nastoletni i wczesne lata dwudzieste - lata, w których nasi chłopcy zaczynają wyglądać jak mężczyźni, ale w środku wciąż się kształtują, potykają, a czasem... po cichu się rozpadają.
Zakładamy, że kiedy przestają trzymać nas za ręce, przestają potrzebować naszego wsparcia. Że ich głęboki głos oznacza głębokie zrozumienie. Że ich wzrost i ruch oznaczają, że są gotowi nieść emocjonalny ciężar życia. Prawda jest jednak o wiele bardziej złożona i często o wiele bardziej cicha.
Wciąż dzieci - w garniturach dla dorosłych
Nauka mówi nam, że mózg rozwija się do około 25 roku życia. Części odpowiedzialne za regulację emocjonalną, podejmowanie długoterminowych decyzji i kontrolę impulsów wciąż dojrzewają. Tak więc młody człowiek, który ciężko się uczy, kłóci się z pasją lub siedzi cicho w swoim pokoju, nie jest jeszcze w pełni przygotowany do radzenia sobie z pełnym emocjonalnym i społecznym ciężarem życia. A przecież życie często nie czeka.
Hormony się zmieniają, tożsamość się kształtuje, a świat zewnętrzny - ze wszystkimi swoimi opiniami, naciskami i porównaniami - porusza się z pełną prędkością. W tym wieku mogą wyglądać na dorosłych, ale w środku wciąż zastanawiają się, jak być, jak przynależeć, jak oddychać pod presją. I często nie mówią nam, kiedy robi się za dużo.
Waga, której nie pokazują
Niektóre rodziny przechodzą przez nieprzewidywalne trudności finansowe, częste zmiany stylu życia lub okresy, w których komfort jest przywilejem, a nie czymś oczywistym. Kiedy synowie dorastają w takich przestrzeniach, nawet jeśli miłość jest obfita, stres jest głęboko absorbowany. Ciąży na nich niewidzialna odpowiedzialność. Wielu z nich czuje, że musi to "naprawić" - być tym, który zmieni historię. Ten popęd może być potężny. Ale może też być przytłaczający.
Dzisiejsi młodzi dorośli dorastają w świecie, w którym presja rówieśników nie pochodzi tylko z klasy - pochodzi z każdego machnięcia w mediach społecznościowych, każdej historii sukcesu, którą przewijają. Przyjaciel, który podróżuje, inny, który zarabia wcześnie, jeden, który kupił dom - te rzeczy po cichu bolą, gdy dziecko próbuje zrozumieć, dlaczego ich rzeczywistość wygląda inaczej.
Nie zawsze to wyrażają. Zamiast tego pojawia się frustracja, milczenie lub objawy fizyczne. Jedną z najczęstszych rzeczy, które zgłasza wielu młodych mężczyzn - ale rzadko mówią o tym publicznie - jest dziwny ucisk w klatce piersiowej. Jakby coś ściskało ich serce. Trudności w oddychaniu bez zdiagnozowanego problemu. Zmęczenie bez fizycznego powodu. Wiele współczesnych badań wykazuje silny związek między stresem emocjonalnym u młodych dorosłych a rzeczywistymi objawami fizycznymi, w tym kołataniem serca, napięciem w klatce piersiowej, dusznością i odczuciami podobnymi do paniki.
Czego musimy się nauczyć jako rodzice (nawet ci dobrzy)
Czasami myślimy, że ponieważ zrobiliśmy "właściwe rzeczy" - zapewniliśmy ciepło, edukację, opiekę, wsparcie - nasi synowie muszą być w porządku. Ale nawet w kochających domach chłopcy często zamykają się w sobie. Nie dlatego, że nam nie ufają, ale dlatego, że nie chcą dokładać nam ciężaru. Ponieważ wierzą, że muszą być silni. Albo dlatego, że wstydzą się, że nie są w stanie udźwignąć wszystkiego.
Wtedy musimy pamiętać: nie potrzebują idealnych rodziców - potrzebują obecnych. Potrzebują kogoś, kto może się zatrzymać, zmiękczyć i spojrzeć na ich serce przed ich nawykami.
A skoro już przy tym jesteśmy, musimy również oduczyć się nawyku porównywania ich świata z tym, w którym dorastaliśmy. Tak często mówimy: "Kiedy byłem w twoim wieku, po prostu sobie z tym radziłem. Dlaczego ty nie możesz?" Ale świat, w którym dorastają, nie jest tym, który znaliśmy. Tempo jest szybsze, hałas głośniejszy, standardy surowsze. Ich codzienne środowisko jest połączone z ciągłym połączeniem, ekspozycją i cichą konkurencją. To, co dla nas wydawało się trudne, dla nich może wydawać się niemożliwe - i nie oznacza to, że są słabsi. Oznacza to, że poruszają się po innej burzy i potrzebują innego rodzaju schronienia.
A po ich błędach musimy być delikatni. Nie każdy błąd wymaga lekcji. "Gdybyś tylko słuchał, to by się nie wydarzyło". może wynikać z troski, ale często brzmi jak obwinianie. Prawdę mówiąc, nie możemy być pewni, że rzeczy byłby poszło inaczej. To, czego potrzebują w takich chwilach, to nie powtórzenie porady, ale zaufanie, że ich osąd jest wciąż w toku - i że wierzymy, że będą lepiej z niego korzystać.
Oznacza to:
- Słuchanie poza tym, co zostało powiedziane.
- Siedząc w ciszy, nie spiesząc się, by ją wypełnić.
- Nie przekształcanie każdego emocjonalnego momentu w mowę motywacyjną.
- Pozwalając im płakać, jeśli muszą - i wiedząc, że to nie jest słabość.
- Mówienie nie tylko o osiągnięciach, ale także o obawach, porażkach, frustracjach.
- Nie wiążąc ich wartości z produktywnością, ocenami czy przyszłymi wynagrodzeniami.
Szkło, nie granit: obchodzić się ostrożnie
Ten etap życia to nie tylko dorastanie. Chodzi o przetrwanie mentalnego labiryntu oczekiwań, wątpliwości i głodu "bycia kimś" w świecie, który porusza się zbyt szybko. Wielu naszych synów po cichu zastanawia się: czy mi się uda? Czy jestem wystarczający? Czy pewnego dnia będę w stanie zapewnić mojej rodzinie spokój? Czy kiedykolwiek odpocznę?
A kiedy nie widzą natychmiastowych odpowiedzi, niektórzy z nich pękają - nie głośno, ale powoli.
Traktuj więc ich serca jak szkło, a nie granit. Nie dlatego, że są kruche na zawsze, ale dlatego, że to, jak trzymamy je teraz, ukształtuje to, jak będą nosić się później.
Myśl końcowa (Od jednej matki dla świata)
Oczywiście łatwiej to wszystko powiedzieć niż zrobić. Nawet gdy wiedzieć Lepiej, rodzicielstwo często dzieje się w czasie rzeczywistym, bez scenariusza i z bardzo małym przyciskiem pauzy. Przyłapałam się też na tym, że mówię z miejsca stresu, reaguję przed oddechem lub wrzucam to "A nie mówiłem?" nawet jeśli wiedziałam, że to nie pomoże. Czasami nie zdajemy sobie sprawy, że nasze dziecko nie potrzebowało rady - potrzebowało przestrzeni, przytulenia lub po prostu kogoś, kto usiądzie obok niego i będzie cicho.
I choć rozumiem psychologię młodych ludzi - zwłaszcza tych, którzy zmagają się ze zmianami w życiu, obciążeniami finansowymi lub niestabilnymi rozdziałami - jestem też człowiekiem. Matką. Kobietą. A serca takie jak moje... cóż, staramy się pomieścić to wszystko. Miłość, zmartwienia, przyszłość, poczucie winy. W niektóre dni emocje przelewają się szybciej niż mądrość może dotrzeć.
Jak dobrym byłem rodzicem? Myślę, że pewnego dnia moje dzieci będą najlepszymi sędziami w tej kwestii. Wiem tylko, że robiłem i robię to, w co głęboko wierzę, że jest najlepsze. I może czasami powinnam była wziąć oddech, zanim się odezwałam. Ale z drugiej strony - ile głębokich oddechów może wziąć matka, gdy jej serce nieustannie wykonuje cardio?